Nie ma miłości bez zazdrości? Być może. Nie ma róży bez kolców? Znalazłyby się wyjątki. Ale czego nie ma na pewno, to świata bez zapylaczy. Pszczoły hodowlane i dzikie, mrówki i muchówki, osy i motyle – i znacznie obszerniejsza menażeria, która uwija się co dzień pod naszymi stopami i nad naszymi głowami, tuż obok, w poszukiwaniu pożywienia i miejsca do zakładania nowych gniazd. Przy okazji wykonują pracę nie do przecenienia, zapylając zdecydowaną większość roślin trafiających potem na nasze stoły. Czas przyjrzeć się bliżej tym cichym, małym i niedocenianym bohaterom – żeby uczcić ich zasługi i pozbyć się nieuzasadnionego lęku. Niech żyją zapylacze!

Zapylacze – czyli kto?

Zapylacz, jak sama nazwa wskazuje, odpowiada za proces zapylania. Najczęściej tę pracę wykonują owady, ale nie tylko one. Do grona zapylaczy zaliczyć można wiele mięczaków, płazów, gadów, ptaków oraz ssaków. Do grona zapylaczy zaliczyć można także wiele mięczaków, płazów, gadów, ptaków oraz ssaków. Możesz nim być nawet Ty – bo przecież ZAPYLASZ Z POMOCĄ.

A o co chodzi z tym całym zapylaniem? Wiele roślin do rozrodu – czyli do owocowania – potrzebuje przeniesienia pyłku z pręcika jednego kwiatu na znamię innego. Zapylacz to takie stworzenie, które przetransportuje życiodajny pyłek. Część gatunków zrobi go celowo, ponieważ pyłek stanowi element ich diety (tak jest w przypadku pszczół). Inne natomiast niosą pyłek niejako przypadkiem – na przykład ocierając się o kwiat w trakcie swoich wędrówek. Dlaczego postanowiliśmy poświęcić całą akcję temu procesowi i biorącym w nich udział stworzonkom? Bo bez owadów zapylających ludzi czekałaby prawdziwa katastrofa w gospodarce żywnościowej na skalę światową. Nie chodzi tu o pszczołę miodną, którą zna każdy. Mało kto myśli natomiast o jej dzikich kuzynkach, pszczołach samotnicach, i wielu innych gatunkach, które każdego dnia robią swoje, po cichu, nie rzucając się w oczy. Im ich więcej, tym dla nas lepiej.

Trzmiel ziemny zajmuje drugie miejsce po pszczole miodnej pod względem skuteczności zapylania.
Pszczoła miodna to za mało!

No dobrze, czyli zapylacze są niezbędne. A czy nie po to właśnie mamy pełne ule pszczół? Oczywiście pszczoła miodna (Apis mellifera) jest najlepiej znanym spośród zapylaczy. Ale zdecydowanie nie jedynym, a w wielu przypadkach również nie najważniejszym.

Dobrze znana pszczoła miodna, która zdążyła już zaskarbić sobie społeczną sympatię, odpowiada przede wszystkim za zapylanie dużych upraw monokulturowych. To dzięki niej mamy np. rzepak i grykę. Jest jednak wiele roślin, których nikt nie sieje specjalnie, a których obecność w przyrodzie ma ogromne znaczenie. Są i te, które hodujemy w naszych ogrodach i co roku zbieramy z nich owoce, choć nie mamy uli. Jak to się dzieje? Głównie za sprawą dzikich zapylaczy. Samych pszczół innych niż miodna jest w Polsce ponad ok. 470 gatunków. Podczas gdy pszczoła miodna tworzy wielotysięczne kolonie, niemal wszystkie dzikie pszczoły prowadzą samotniczy tryb życia. Samice murarek (Osmia), miesiarek (Megachile) i makatek (Anthidium) gniazdują w pustych łodygach roślin, szczelinach pod korą drzew, cegłach dziurawkach i innych istniejących otworach. Lepiarki (Colletes), pszczolinki (Andrena) i smukliki (Halictus) samodzielnie kopią długie tunele w zboczach skarp i nasypów. Trzeba pamiętać także o osach, motylach, muchówkach, a nawet mrówkach i chrząszczach. To dzięki ich wspólnym wysiłkom nasze domowe ogrody, miejskie parki, łąki i lasy, pokrywają się każdego roku kwiatami, z których następnie rozwijają się owoce.

W ostatnich latach w Polsce coraz częściej widywana jest zadrzechnia fioletowa, dzika pszczoła uważana za wymarłą.
Niedoceniani bohaterowie – dzicy zapylacze
Dlaczego więc o innych owadach zapylających mówimy i wiemy tak niewiele? Dobre pytanie, ale jest na nie logiczna odpowiedź. Człowiek to gatunek, przy całej swojej inteligencji, dosyć egoistyczny. Lubimy wkładać wysiłek w to, co przynosi nam korzyści. To dlatego już przed wiekami zainteresowaliśmy się hodowlą Apis mellifera – bo możemy podkradać jej miód, wosk czy pierzgę. Trzeba tutaj oddać sprawiedliwość Homo sapiens – faktycznie, na początek nasze relacje z pszczołami miały charakter rabunkowy. Obecnie pszczelarze otaczają swoje pasieki troską i czułością. Pszczoły dzielą się częścią swojej produkcji, otrzymując za to wygodny dom, leczenie i opiekę w trudnych chwilach. Pszczelarze mogą przewozić ule z miejsca na miejsce w pobliże kwitnących pól i sadów, a w razie potrzeby ich lokatorki są dokarmiane cukrowym syropem.
Motyle, takie jak paź królowej, wspomagają pszczoły w zapylaniu roślin.

Dzikie pszczoły i inne owady zapylające muszą radzić sobie zupełnie same. Niszczymy cenne naturalne ekosystemy, więc coraz trudniej jest im znaleźć odpowiednie miejsca do gniazdowania oraz ulubione gatunki kwiatów niezbędnych jako źródło pokarmu. W miastach zalanych betonem nie ma miejsca dla owadów, a wśród upraw spryskanych tonami herbicydów nie mogą liczyć na miododajne polne chwasty. Do tego dzikie pszczoły żyją krócej, a rozmnażają się wolniej od pszczół miodnych. Muszą z nimi również konkurować o pokarm. Do tej pory mało się o nie troszczyliśmy, bo nie rozumieliśmy ich ogromnej roli w ekosystemie. W Somersby staramy się to zmienić – być mądrzejsi, bardziej świadomi, bardziej wyczuleni na subtelne mechanizmy natury. Chcemy poznawać dzikie zapylacze, chcemy je chronić i chcemy tworzyć przyjazny dla nich świat. Chcemy Ci o nich opowiedzie

Człowiek zapylaczowi wilkiem?

W powiedzeniach patrzymy na siebie wilkiem, czyli wrogo, możemy też być źli jak osa, a  gdy nic nam się nie chce, to jesteśmy leniwi jak trutnie. Ludowe powiedzenia mogą nieść mądrość, ale mogą też utrwalać szkodliwe stereotypy. W przypadku osy i innych zapylaczy przysłowia sugerują, że mamy do czynienia z owadami niebezpiecznymi, do których lepiej podchodzić z packą. Albo kapciem. Potrzeba wielu lat, aby naprawić taki czarny PR i pokazać osę nie jako złośliwego owada szukającego tylko pretekstu do użądlenia, ale dość spokojne stworzenie latające swoimi drogami, żywiące się szkodnikami i zapylające przy okazji kwiaty.

Strachem i niewiedzą możemy wyrządzić wiele krzywdy – i to nie tylko zapylaczom, ale przede wszystkim sobie. Bo gdy już wygolimy wszystkie trawniki tak, by przypominały pola golfowe i by nie znalazły w nich schronienia żadne pożyteczne owady… Gdy opryskami i pestycydami wykończymy każdy chwast… Gdy pozbędziemy się owadów uznawanych za niepotrzebne, złe czy brzydkie… To będziemy w konkretnych kłopotach.

Pszczoły murarki gniazdują w różnych otworach i szczelinach, np. w pustych łodygach trzcin i bambusa.
Coraz mniej bzyczenia…

To głównie zasługa ludzi, że liczebność owadów zapylających od lat spada. Wiele rodzimych dzikich zapylaczy, w tym ponad 220 gatunków pszczół, występuje obecnie bardzo rzadko lub jest zagrożona wyginięciem. A bez dzikich pszczół wyginie część roślin pozbawionych możliwości zapylenia, a tym samym zawiązania nasion. Wraz z pszczołami i zależnymi od nich gatunkami roślin wymrą kolejne ogniwa łańcucha pokarmowego: roślinożerne owady i ssaki, następnie ptaki owadożerne oraz drapieżniki. Jeśli w porę nie zadziałamy, podobny los może czekać także nas samych. Najwyższa pora odwdzięczyć się pożytecznym owadom za ich usługi, niedługo może okazać się już na to za późno.

A potrzeba tak niewiele, by chronić dzikie zapylacze i ich (czyli w sumie nasze) środowisko! Zarówno rozległy park, jak i mały ogród, a nawet kilka doniczek na balkonie, mogą stać się strefą chillu przyjazną ludziom i owadom. Wiele przydatnych wskazówek znajdziesz w naszym e-booku oraz w artykułach w strefie edukacyjnej. Weź udział w konkursie Zapylamy z Pomocą, podziel się wiedzą ze znajomymi i przekonaj się, że w przypadku własnego kącika przyjaznego zapylaczom, pożyteczne oznacza przyjemne. Ważne, by każdy z nas wykonał chociaż drobny gest w stronę dzikich zapylaczy, tylko wtedy możemy liczyć na wielki efekt. Do dzieła!



Lepiarki uwielbiają kwiaty roślin z rodziny astrowatych, takie jak wrotycz.
Poprzedni
Następny
gdzie

jesteś?