Kosić albo nie kosić - oto jest pytanie
W ostatnich latach temat koszenia miejskich trawników oraz pasów zieleni wzdłuż dróg i autostrad budzi wiele emocji. Co roku toczą się zagorzałe dyskusje między zwolennikami równiutkiej angielskiej murawy a ekologami, wiele do powiedzenia mają również alergicy, władze miejskie, przeciętni obywatele. Kto ma rację? A może prawda leży pośrodku? Oto najważniejsze argumenty za i przeciw koszeniu trawników zarówno miejskich, parkowych i przydrożnych, jak i prywatnych przydomowych.
Pyłki traw i kwitnących chwastów są uciążliwe dla alergików. Murawa koszona rzadko lub wcale prędzej czy później zakwita. Trawy są wiatropylne, więc w okresie ich kwitnienia każdy powiew od strony niekoszonego trawnika niesie ze sobą niezliczone ziarenka alergennego pyłku. Z drugiej strony, w tym samym czasie co trawy pyli całe mnóstwo innych roślin, w tym drzewa przyuliczne i kwiaty rabatowe. Aby całkowicie wyeliminować problem alergii na pyłki, trzeba zmienić miasta w betonowe pustynie bez śladu żywej zieleni i kwiatów. Zresztą równie częstą przyczyną alergii wziewnych są zarodniki grzybów pleśniowych, roztocza oraz sierść i alergeny zwierząt.
Wysoka trawa wzdłuż drogi ogranicza widoczność, a to utrudnia życie kierowcom i znacząco wpływa na bezpieczeństwo pieszych, rowerzystów i zmotoryzowanych. To prawda, ale tylko w przypadku naprawdę bardzo wysokiej, kilkudziesięciocentymetrowej, trawy i szpalerów wybujałych chwastów – i to wyłącznie tych rosnących bezpośrednio przy drodze. Dla zapewnienia dobrej widoczności wystarczy wykosić wzdłuż drogi pas trawy o szerokości 1-1,5 m, a ponadto trawniki dzielące pasy ruchu, wysepki oraz miejsca, w których wysoka roślinność zasłaniałaby znaki drogowe lub bariery. Poza tym nie ma potrzeby kosić trawy niżej niż na wysokość 5 cm.
Wysokie, niekoszone trawy i chwasty przechylają się na chodniki i ścieżki rowerowe, przez co je zawężają i utrudniają ruch pieszym oraz rowerzystom. Faktycznie, ale ponownie problem rozwiązuje wykoszenie pasa trawy w odległości kilkudziesięciu centymetrów od drogi, np. na szerokość standardowej kosiarki.
Chwasty kwitnące na niekoszonych trawnikach rozsiewają się na przyległych terenach. Z punktu widzenia ekologii jest to bardzo korzystne, z drugiej strony „inwazja” dzikich kwiatów w ogrodzie nie każdemu odpowiada. Dotyczy to właścicieli posesji położonych w pobliżu niekoszonych trawników miejskich, uciążliwe jest także wtedy, gdy kwitnące chwasty z naszego własnego dzikiego trawnika zawędrują do warzywnika.
Wysoka trawa uniemożliwia grę w piłkę, badmintona, a także piknikowanie, grillowanie oraz wypoczynek na kocu czy leżaku. Z tego powodu koszenie boisk, pól golfowych oraz osiedlowych terenów rekreacyjnych jest w pełni uzasadnione. Jednak nie ma sensu wykaszać od razu całego parku, skweru czy przydomowego trawnika, a jedynie obszary przeznaczone do relaksu.
Koszenie zachęca trawę do wzrostu i krzewienia, jest niezbędne dla uzyskania jednolitego, gęstego trawnika wolnego od chwastów. Pod warunkiem jednak, że właśnie na takim efekcie nam zależy. Trawnik usiany barwnymi kwiatami stokrotek, koniczyny i mniszka ma w sobie mnóstwo uroku, nie mówiąc już o korzyściach dla ekologii. Poza tym częste, niskie koszenie w okresach suszy
i mrozów jest zgubne dla wyglądu i kondycji trawnika.
Niekoszony trawnik trudniej utrzymać w czystości: wysokie źdźbła utrudniają grabienie liści, sprzątanie psich odchodów, papierków, puszek i innych śmieci. Z drugiej strony, wybujała roślinność „pochłania” wszystko, co zmieści się wśród gąszczu liści i źdźbeł. A podobno co z oczu, to z serca.
Kleszcze lubią skryć się w wysokiej trawie. Te pasożyty przenoszą groźne choroby ludzi i zwierząt, takie jak borelioza. Ciepłe zimy zaowocowały znacznym wzrostem ich liczebności, więc problem staje się poważny. Niemniej wysoka trawa zachęca do osiedlania się również naturalnych wrogów kleszczy, takich jak jeże, jaszczurki i ropuchy.
Wysoka, rzadko koszona trawa tętni życiem. Zapewnia schronienie owadom, drobnym gadom, płazom i ssakom, nieraz przesiadują w niej również niewielkie ptaki, a niektóre nawet gniazdują. Kosiarki i kosy spalinowe niszczą mrowiska, a ich warkot płoszy dzikie (i domowe) zwierzęta.
Niekoszony trawnik z czasem zmienia się w kwitnącą łąkę pełną kolorowych kwiatów. To wspaniały widok, a przede wszystkim raj dla owadów zapylających. Trawy, nawet kwitnące, nie zapewniają pokarmu pszczołom, trzmielom ani innym zapylaczom. Przystrzyżona murawa nie przyda się nawet gąsienicom motyli ani chrząszczom, w przeciwieństwie do dzikich ziół. A im więcej różnych gatunków „chwastów” gości na trawniku, tym więcej rozmaitych owadów (zwłaszcza zapylających) przyciągnie. To duży krok w stronę bioróżnorodności!
Nisko i często koszona trawa staje się podatna na suszę. Bez regularnego podlewania w okresach upałów i braku opadów króciutkie źdźbła błyskawicznie żółkną i schną, a na murawie pojawiają się ubytki. Przesycha również wierzchnia warstwa gleby, więc wzrasta zapylenie powietrza. Z kolei podlewanie trawnika oznacza dodatkowe koszty związane z zakupem wody wodociągowej oraz urządzeń nawadniających – nawet zwykły zraszacz swoje kosztuje. Co więcej, zapasy wody nie są nieograniczone: w okresach letnich susz i upałów w wielu miastach wprowadzane są zakazy podlewania trawników ze względu na ryzyko wyczerpania się rezerw wody i przerw w jej dostawach.
Aby odrastać i zagęszczać się, często koszona trawa wymaga również regularnego nawożenia. Wraz z pokosem usuwanych jest mnóstwo cennych składników pokarmowych, więc z czasem gleba ubożeje. Nawozy kosztują, a w przypadku nawozów mineralnych mogą powodować zasolenie podłoża. Problem do pewnego stopnia rozwiązuje mulczowanie, czyli pozostawianie rozdrobnionego pokosu na trawniku. Niemniej mulczowanie sprzyja powstawaniu warstwy tzw. filcu na murawie, a to oznacza konieczność wertykulacji. Czyli kolejne koszty, nie mówiąc już o dewastacji wierzchniej warstwy gleby, czy zwierzętach przepłoszonych głośnym warkotem wertykulatora.
Nisko skoszona trawa jest bardziej wrażliwa na mróz. Króciutkie źdźbła nie stanowią ochrony dla systemu korzeniowego, więc na wystrzyżonej jesienią murawie po ostrej zimie pojawiają się „placki” wymarzniętej trawy.
Kosiarki i kosy spalinowe zużywają mnóstwo paliwa, w zamian produkując kłęby spalin. Użycie kosiarek elektrycznych czy akumulatorowych co prawda nie generuje spalin, ale zamiast nich toksyczne wyziewy wytworzą elektrownie węglowe, z których czerpią prąd.
Koszenie trawników miejskich rokrocznie pociąga za sobą koszty przekraczające 1,5 mld złotych! Ceny paliwa do kosiarek szybują w górę, a trzeba jeszcze doliczyć wynagrodzenie dla obsługujących je pracowników oraz koszty konserwacji i serwisowania urządzeń. W przypadku prywatnych trawników trzeba wziąć pod uwagę koszt zakupu kosiarki, paliwa lub prądu (dla urządzeń elektrycznych i akumulatorowych).
Hałas kosiarek zakłóca spokój nie tylko zwierzętom, ale także mieszkańców okolicznych terenów. Głośny warkot kosiarki wytrąca z równowagi i powoduje rozdrażnienie, szczególnie gdy rozlega się wczesnym rankiem lub gdy akurat ucinamy sobie drzemkę, a także, gdy chcemy skupić się na pracy.
Trawa nawilża powietrze i obniża jego temperaturę o kilka stopni – tym wydajniej, im jest wyższa. W miastach skąpanych w letnim słońcu to prawdziwe wybawienie.
Poczucie estetyki jest kwestią gustu: jedni cenią równiutko skoszoną murawę, innych zachwyca dziki trawnik umajony barwnymi plamami kwitnących ziół. Niemniej częste koszenie sprzyja kondycji murawy, tylko jeśli jest uzupełnione innymi zabiegami, takimi jak podlewanie i nawożenie.
W przeciwnym razie skutki mogą być opłakane: trawa staje się osłabiona, podatna na choroby, suszę
i wymarzanie. Z kolei zbyt niskie koszenie może prowadzić do uszkodzenia tzw. węzła krzewienia trawy, więc przynosi efekty odwrotne od zamierzonych. Zamiast gęstej, witalnej darni otrzymujemy rzednącą sawannę. Tymczasem wysoka, rzadko koszona trawa znacznie lepiej znosi upały i okresy braku opadów oraz wymaga jedynie sporadycznego nawożenia lub nawet radzi sobie bez niego. A co najważniejsze, zapewnia siedlisko tysiącom drobnych zwierząt. Dla pszczół i innych zapylaczy stanowi namiastkę łąki. Mniszki, stokrotki i inne kwiaty uważane za trawnikowe chwasty są ważnym źródłem pokarmu dla pożytecznych owadów w przeciwieństwie do jednolicie zielonej, nisko skoszonej murawy.
Oczywiście mimo licznych zalet rezygnacja z koszenia trawników ma również pewne wady. Nie można ich pominąć, za to da się je łatwo obejść. Kluczem do sukcesu jest jak zwykle rozsądek i umiar. Zawsze warto ustawić ostrze kosiarki nieco wyżej, a do tego maksymalnie zredukować częstotliwość koszenia. Najlepiej ograniczyć koszenie trawników do tych miejsc, w których jest to konieczne. Dla bezpieczeństwa zasadne jest wykaszanie brzeżnej części pasa drogowego, a z przyczyn praktycznych również boiska i korty nie mogą obyć się bez kosiarki. Za to miejskie skwery, parki, zadrzewienia
i mniej uczęszczane tereny zieleni osiedlowej wystarczy skosić raz, dwa razy w roku, a tam, gdzie to możliwe, całkowicie zrezygnować z tego zabiegu. Tę samą taktykę można zastosować we własnym ogrodzie: w miarę regularnie kosić tylko placyki przeznaczone do gry w piłkę czy biesiadowania, trawiaste ścieżki i inne często uczęszczane miejsca. Reszta trawnika powinna pozostać półdzika,
a jeszcze lepiej wszędzie tam, gdzie się da, zastąpić murawę łąką kwietną. Dzięki temu zaoszczędzimy mnóstwo czasu, energii i pieniędzy, a przede wszystkim zrobimy najlepszy prezent owadom zapylającym oraz drobnym mieszkańcom niekoszonych trawników.
Konsultacja merytoryczna dr Katarzyna Blitek, Redaktor portalu „Z ogrodem na TY”, doktor nauk ogrodniczych